poniedziałek, 25 grudnia 2017

Życzenie - Prolog

Witajcie w ten świąteczny wieczór!
Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę dramy, to serdecznie zapraszam!

Patrzył, jak śnieg wytrwale i uparcie zasypuje ulice oraz dachy domów. Wśród przechodniów wypatrywał tej jednej znajomej sylwetki. Jednak w każdym było coś nie tak. Nie ten wzrost, zbyt powolny krok,za jasna skóra... Westchnął ciężko, akurat w momencie, gdy zza rogu wyszedł ON. Jak zwykle lekko przygarbiony, z rękami wciśniętymi do kieszeni kurtki. Stawiał długie, zdecydowane kroki, jakby zupełnie nie przejmując się lodem, który pokrył chodniki.


Kagami uśmiechną się pod nosem i poprawił podwinięte rękawy koszuli. Nareszcie! Spóźniał się już zdecydowanie zbyt długo. Zajrzał do piekarnika, żeby zobaczyć, czy cała góra mięsa, którą przygotował na dzisiejszą kolację jest nadal ciepła i zaczął podawać do stołu.
-Zimno, jak skurwysyn. - Oznajmił Aomine, wpadając do mieszkania i zatrzaskując za sobą drzwi, jakby w obawie, że dogoni go jakiś śnieżny bałwan.
-Spóźniłeś się.- Westchnął Kagami – Znowu.
-Tak, tak. - Odburknął Daiki, ściągając przemoczone buty, po czym pokonał odległość dzielącą go od stołu w trzech długich susach i opadł ciężko na krzesło.
No cóż, Aomine nie był specjalnie wylewnym typem.
-Jak w pracy? - Zagadnął Taiga, siadając naprzeciwko swojego chłopaka i nieświadomie zgniatając róg koszuli.
-Normalnie.
-Jesteś głodny, zrobiłem nam....
-Nie, jadłem na mieście. - Przerwał mu zniecierpliwiony. Podrapał się po dwudniowym zaroście i spojrzał na Kagamiego. - Pisałeś, że musimy pogadać. O co chodzi?
Taiga poczuł, jak jego ciało tężeje, nie miał pojęcia, jak to ująć. Na dobrą sprawę Daiki może go zupełnie olać, nigdy o tym nie rozmawiali, a ostatnie miesiące nie specjalnie udane. Ich związek nigdy nie należał do tych idealnych, wesołych, nadających się na okładki magazynów, jednak kiedyś mieli czas dla siebie i może to....
-Więc...- zaczął, widząc rosnącą zmarszczkę między brwiami mężczyzny – pomyślałem, że może byś się do mnie wprowadził. Moglibyśmy spędzać ze sobą więcej czasu... Nie musiałbyś się martwić o jedzenie do pracy i...
-Rozstańmy się.
Zamilkł, patrząc w osłupieniu na Aomine, wyczekując najmniejszego znaku, że to po prostu głupi żart, albo jeden z jego kaprysów, który zniknie za kilka godzin, jak już Daiki się uspokoi i obejrzy jedno z tych swoich głupich pisemek. W ostateczności oczekiwał chociaż wyjaśnienia. Jednakże mężczyzna po prostu wstał od stołu i odwrócił się na pięcie.
Kagami patrzył, jak zostawia klucze na haczyku przy drzwiach, jak zakłada buty i wychodzi.
Nie zareagował.
Gdy jego kroki ucichły, a w mieszkaniu słychać było tylko cieknący kran, który obiecał sobie naprawić, wstał i chwiejnym kokiem podszedł do lodówki. Wyciągnął zmrożoną whisky, której żaden z nich nie lubił, ale którą kupił, by nadać nieco świątecznego nastroju dzisiejszej kolacji. Przytknął butelkę do ust i pociągnął dwa duże łyki nie bacząc na to, że kilka kropel upadło na jego białą koszulę, a sam alkohol drapał w gardło. Dobrze. Miał poczucie, że w jakimś sensie wypala z niego gorycz, która została po Aomine.
Pociągnął nosem i uświadomił sobie, że płacze. Nie miał pojęcia kiedy zaczął, ale mógł mieć nadzieję, że dopiero po wyjściu tego pieprzonego dupka.
Kolejny łyk alkoholu.
Kurwa. Kochał go. Nawet powiedział mu to prosto w tę zarozumiałą gębę.
Następna porcja whisky.
Spędzili razem pięć lat, tylko po to, żeby mógł go zostawić bez żadnych wyjaśnień.
Alkohol palił go w gardle.
Westchnął, stwierdzając, że wolałby nigdy nie próbować tej trudnej sztuki, jaką było życie z Aomine.
-Pierdolone święta, moc spełniania marzeń kurwa.- Wychrypiał, czując, że whisky zaczyna działać. Dawno nie pił, chociaż może to kwestia żalu, a nie ilości alkoholu.
Opadł ciężko na kanapę i zakręcił butelkę. Następnego dnia miał zmianę, nie mógł przyjść do pracy w takim wstanie.
Wyszukał na niebie najjaśniejszą gwiazdę, zupełnie ignorując te pomniejsze.
-Chciałbym, żeby to wszystko się nie wydarzyło – wyrzucił z siebie, czując się jak kompletny debil. Kompletny debil, gadający do gwiazdy. Kompletny debil, który wierzy, że mógłby nie czuć tego bólu, który teraz rozsadza mu klatkę piersiową. Ale przede wszystkim, jak kompletny debil, który miał nadzieję, że jego związek nie zakończy się w tak żałosny sposób.

Ułożył się wygodniej i patrzył na zaśnieżone miasto ze świadomością, że już nigdy nie dotknie jego granatowych włosów... Dlaczego wszystko się tak popieprzyło?

1 komentarz:

  1. Cholera ! Pisz szybko Kochaniutka ;*;* Twój blog jest rewelacyjny ;) Ohh Aomine to Aomine zawsze pozostanie taki sam ;) Co mu odwaliło do cholerki :\ Czekam na ciąg dalszy ;* Błagam napisz dluzszy rozdzial ;* Sciskam cieplutko ;* Twoja nowa czytelniczka 💋

    OdpowiedzUsuń